Dzień czwarty - Palermo, Cefalu, Monte Pellegrino |
Zaraz skonczy mi sie karta, a chcialabym przed wyjazdem do Trapani, gdzie pewnie nie bedzie internetu, napisac o dzisiejszym dniu. Pogoda byla lepsza niz wczoraj, ale tez padalo, choc nie byla to juz ulewa, ale takie cieple pokapywanie i bylo pochmurnie, ale stwierdzilam, ze nie po to tu przyjechalam zeby chronic sie w pokoju przed deszczem - szkoda tylko, ze nie bylo mozliwe zrealizowanie marzenia o ponownej kapieli porannej...
Wybralam sie wiec pociagiem do przepieknego, sredniowiecznego miasta na polnocnym wybrzezu, Cefalu. Warto bylo naprawde! Jest to sredniowieczne, bardzo zadbane, czyste i ladne miasteczko, tylko nieco za duzo tam turystow... Udalo mi sie znalezc taka starozytna arabska pralnie, ktora byla uzywana jeszcze niedawno! Wykorzystano splywajaca slodka wode, ktora wyplywa w murach jak ze zrodel, wybudowano specjalne jakby wanny, przy ktorych znajduja sie takie tablice do szorowania. Bardzo pomyslowo to zrobili!
Po powrocie do Palermo, znow w deszczu pojechalam na gore ktora sie wznosi nad Palermo, Monte Pellegrino, tez warto bylo, bo co prawda pewnie bym widokow nie zobaczyla, bo okazalo sie, ze przyjechalam ostatnim autobusem, ktory odjezdzal za 10 minut, a tam gdzie dojechal nic nie bylo widac byl tam tylko kosciol z grota Sw. Rozalii, ale ja chcialam koniecznie dotrzec do miejsca z ktorego rozciagal sie widok na cale Palermo. W pospiechu zapytalam jednego milego pana, a ten nie tylko mi powiedzial gdzie - nie bylo szans tam dotrzec i wrocic w tym czasie, ale zaoferowal sie ze mnie tam zawiezie, po czym kazal mi sie nie spieszyc, zawiozl w inne miejsce widokowe i nastepnie zwiozl na dol do przystanku autobusowego! Biorac pod uwage, ze jest to naprawde ogromna gora i tak zjazd jak i wjazd to karkolomna praca, to naprawde jestem wdzieczna temu panu za pomoc, calkowicie bezinteresowna (ba, jeszcze dostalam na pamiatke flakonik pachnacy jakimis ziolami!)