wróć

Dzień dziesiąty - Enna, Catania

wróć
CATANIA: ogromna, głośna, śpiewna. B&B w centrum starego miasta.
ETNA: Dziś prawie niewidoczna.
NOGI: Bolą! Jutro całodzienna wycieczka na Etnę i do wąwozu Alcantara. Nogi odkręcę, a przejdę.
Jutro wieczorem będę w Noto, już do wyjazdu.

Ozłocę kierowcę autobusu, który mnie zgarnął z ulicy, jak gnałam na dworzec autobusowy! Dzisiejszy wpis będzie oczywiście jeszcze uzupełniany :)

PS Dopisek po paru dniach, juz z domu.
Jako ze to dziennik, trudno jest dopisywac cos pozniej. Ale chce powiedziec o Ennie. Zwiedzanie miasta, polozonego na wzgorzu, a wiec z uliczkami w gore i w dol, w upalny dzien, przez kilka godzin z plecakiem, to dosc duze poswiecenie, w kazdym razie dla mnie. Ale nie zaluje. Przede wszystkim nie zaluje widokow, jakie udalo mi sie zobaczyc kiedy dotarlam do ... do konca miasta. Juz wiecie, ze jesli jest jakis koniec to ja tam musze dojsc. A to miasto, jak statek, swoj dziob opiera o skale. A wiec przeszlam miasto (a wczesniej, zle pokierowana, poszlam troche w bok), obejrzalam kamienice, stare miasto, koscioly, uliczki, i w koncu znalazlam stary zamek a obok niego znak: do skaly. O, jest skala, to musze dojsc do skaly! Wiedzialam, ze mam autobus za dwie i pol godziny, ale byly tez nastepne autobusy, wiec niczym nie ryzykowalam.

Skala jak to skala, zawieszona byla nad wzgorzem. Weszlam na skale po kamiennych schodach, najwyzej jak sie dalo. Stamtad... bylo widac caly swiat... A czescia tego swiata byla tez Etna, ku ktorej zmierzalam. Poniewaz na skale wdrapala sie tez niemiecka rodzina, zaproponowalam uklad - ja wam zrobie zdjecie, ale wy mi tez zrobicie zdjecie! (takiego ukladu uzylam kilkakrotnie podczas mojej podrozy, dzieki czemu mam kilka zdjec na ktorych mnie tez widac:) A wiec ma zdjecie na skale a za mna w oddali ona, niebiesko-szara Etna rozplywajaca sie na tle nieba... Warto bylo tu dojsc!

Kiedy sie jednak wejdzie na wierzcholek albo na koniec czegos, to na tym powinien byc koniec, a najgorsze, ze zwykle trzeba jeszcze wrocic. Tak tez bylo tym razem... Cale to dlugie miasto ktore przeszlam musialam minac zeby sie dostac na przystanek...

Kiedy juz zrobilam milion kilometrow, i juz wiedzialam ze autobus odjechal, a ja do przystanku mialam jeszcze daleko, i perspektywe czekania na nastepny autobus, schodzilam ulica w dol, zgrzana, zmeczona, powloczac jak zwykle obolalymi nogami, z wazacym tone chyba plecakiem (jakos utyl tego dnia...) - obok mnie zatrzymal sie AUTOBUS!!!
Autobus, ktory na tabliczce mial napisane slodkie CATANIA!!! Autobus stal, a w srodku kierowca patrzyl na mnie pytajaco... Ja na niego tez, niedowierzajaco, z niemym pytaniem - czyzby pan jechal do Catanii, czyzby pan sie zatrzymal dla mnie, czyzby to byla prawda??? Otworzyl drzwi, i surowo wymamrotal, zebym juz przestala sie gapic, bo on i tak jest spozniony! Myslalam, ze go wysciskam za te jego surowosc! Tam nie bylo zadnego przystanku, on nie musial wogole pomyslec, ze ja ide na przystanek, ze chce jechac do Catanii, ze mnie bola nogi, ze jest goraco, mogl sobie jechac spokojnie i nawet na mnie nie spojrzec, tym bardziej, ze juz mial spoznienie...

Prosze pana, zycze panu zeby wszyscy pasazerowie zawsze sie do pana usmiechali i zeby autobus nigdy sie panu nie popsul, i zeby mial pan najlepsze kursy i dostawal podwyzki i juz nie wiem co jeszcze taki kierowca autobusu moglby chciec!

(dopisek na temat Katanii, juz z domu)

W Catanii zatrzymalam sie tylko jedna noc. Chodzilo mi glownie o wycieczke na Etne. Wschodnia czesc wyspy zasadniczo odlozylam na potem, myslac, ze tam latwiej dotrzec, nawet przy okazji wycieczki do Calabrii, wiec z pewnoscia tam jeszcze pojade.

Zwiedzajac rano Enne moglam Catanii poswiecic pol dnia. Poczatkowo szukalam noclegu pod Etna, ale potem stwierdzilam, ze lepiej znalezc cos w samym centrum zeby spojrzec na to miasto. I udalo mi sie znalezc w calkiem przyzwoitej cenie B&B Teatro Bellini, w samiutenkim srodku starego miasta. Patrzac na mape w domu myslalam, ze jest to bardzo blisko dworca. I bylo, tylko nie dane mi bylo sie tym cieszyc...

Mapka zostala w domu bo wyjezdzajac mialam inne problemy na glowie. No, to trzeba pytac. Na dworcu autobusowym zapytalam o Teatro Bellini. Pokazano mi droge i poszlam. Szlam i szlam i miasto nie stawalo sie ani troche bardziej stare. W koncu znow zapytalam. Kazano mi skrecic w lewo i isc przed siebie. I znow szlam, i szlam i szlam. Zapytalam, spojrzano na mnie z przerazeniem - pieszo? To bardzo daleko! I kazano isc znow w lewo, az do konca... Czyli, jakby tak dobrze pomyslec, poruszalam sie po trzech bokach prostokata, szlam najpierw od morza, potem w bok, a potem znow do morza, tylko troche dalej... Po porannym zwiedzaniu Enny, po zdobywaniu wysp, po zwiedzaniu Marsali i Mazary, po szukaniu Salin ta pokrecona trasa w Catanii z plecakiem na grzbiecie to nie bylo to o czym marzylam! Mialam po Catanii chodzic jak dama, w spodnicy, sandalkach, powolutku, spokojniutko, taki byl plan. A ja mialam jej juz dosc!

W koncu doszlam do jakiegos placu, zrobil sie bardziej stary, miasto zaczelo byc starym miastem, a na koncu placu byl budynek wygladajacy na teatr, i na nim bylo napisane... Bellini! Weszlam w uliczke obok teatru i doszlam do uliczki za teatrem - i to byla ta uliczka, i ten dom! NARESZCIE!

Dostalam moj pokoj z trzema lozkami, klimatyzacja, telewizorem ktorego nie umialam uruchomic, i przede wszystkim z lazienka! Prysznic, plastry na nogi, swieze ciuchy (spodnica, a jak!) - i z nowymi silami ide zwiedzac stare miasto Catanii... Ale wczesniej jeszcze znalazlam w saloniku plany miasta, i na planie, o zgrozo, zobaczylam, jak blisko bylo tutaj z dworca, a jaka ogromna droge zrobilam kierowana przez ludzi, ktorzy byc moze nie mieli pojecia gdzie jest teatro Bellini, ale nie chcieli mi tego powiedziec...

Nic na to nie poradze, ze moje pierwsze spotkanie z Catania bylo takie wlasnie, ze mialam dosc tego krecenia sie w kolko, ze bylam wkurzona. A potem zobaczylam na murze napis: "Odio Palermo" - czyli "Nienawidze Palermo". Dlaczego? Mysle sobie - dlaczego ktos mialby nienawidzic Palermo? I to tez jakos tak na mnie wplynelo ze chcialam bronic Palermo... Dlatego nie wiem czy naprawde jest tak, ze Catania jest mniej urokliwa, bardziej brudna, bardziej glosna, bardziej biedna, ze zrobila na mnie mniejsze wrazenie. Moze to tylko to wrazenie, moze te kilka godzin to bylo za malo... Nie to, zeby mi sie nie podobala, nie, absolutnie nie o to chodzi. Ale nie zrobila na mnie jakiegos podnioslego wrazenia. Choc wieczor skonczyl sie super, w trattorii, byly penne alla Norma i czerwone wino, uprzejmy kelner, stoliki na ulicy, cieple wieczorne powietrze, ruch na ulicach, jak to u nich wieczorem... Jutro Etna...

dalej